KIM BYŁA JAGODA-WSPOMNIENIA CÓRKI

Wstęp do tomiku wierszy z okazji 25lecia Solidarności, który nie ukazał siępomimo obietnic.

Kim była Jagoda?
Nikt tego nie wiedział do końca.
Ja, najbliższa jej osoba, poznałam zaledwie cząstkę, niezmierzonej głębi, tajemnicy istoty ludzkiej, jaką była.  Była moja Matką. Matką nieprostą i niepospolitą .
Matką nieprzewidywalną, pełną niespełnionych pragnień i niewypowiedzianych cierpień. Matką, która wciąż podążając za swoją „gwiazdą”, wpadała w kolejne otchłanie z zupełnie nadzwyczajnym talentem do samozniszczenia.
 Kochała romantyków. Mickiewicz, Słowacki czy Norwid...to oni rozpalali jej serce, które płonąc, pchało do kolejnego lotu, ku kolejnej „gwieździe”...ku kolejnemu „spaleniu” się z miłości...
Było kilka „wielkich gwiazd” na firmamencie życia mojej Matki.
Po długich poszukiwaniach, pomyłkach i błądzeniu, po porzuceniu manowców, którą to decyzję opłaciła „wilczym biletem”, wyjazdem za granicę w poszukiwaniu pracy, kolejnym rozpadem małżeństwa, znalazła swoją wielką „gwiazdę”. Świeciła ona blaskiem tak porywającym, jak tylko świecić może Prawda w bagnie brudu i zakłamania.
Gwiazdą tą  była „Solidarność”, ta która czysta i jasna, poczęła się podczas sierpniowego strajku.
Gorzko przyszło jej za tę miłość zapłacić...a miesiące spędzone w więzieniu i pewne leki, którymi ją tam uraczono, mocno pomogły w jej późniejszej chorobie i przedwczesnej śmierci. Matka moja zmarła mając lat czterdzieści. Przed śmiercią zdążyła odnaleźć największą „Gwiazdę” i ostateczną „Miłość” swojego życia, jaką był Pan Bóg i wiara w Niego - Jedynego, Niezawodnego i Wiernego.
Toteż ostatnie z jej wierszy są już adresowane ku Tej właśnie największej Miłości.
Jednak goryczy, jaką zdążyła wypić przez ten krótki czas jej życia, starczyłoby na kilka tak krótkich odcinków w Wieczności.
Wiersze, które po sobie pozostawiła, są moim jedynym, ale i najcenniejszym z możliwych – spadkiem.
Zapisem poruszeń serca, jak i kroniką poszukiwaczki „świetlistych szlaków”, miłośniczki Pani S., przy narodzinach, której Matka moja była. Pochylona nad maszyną do pisania, pracująca po dwie doby bez snu i wytchnienia...i szczęśliwsza niż kiedykolwiek.
Niech i państwu te drgnienia serca mojej Sierpniowej Matki , przypomną tamte dni pełne nadziei, pełne wiary i myśli gorących...sprzed 25 lat.

                        Ewa Korczyńska   Sierpień 2005 rok

Brak komentarzy: