KRÓTKA NOTKA BIOGRAFICZNA




Jadwiga Piątkowska z domu Jarzynka, urodziła się 22.12.1949 roku. Jej ojcem był Tadeusz, a matką Czesława Jarzynka. Miała także dwóch braci.W jej domu nigdy nie rozmawiano o polityce. Ojciec - żołnierz Andersa, zapłacił dużą cenę za wojenne historie i tematy polityczne były tematem tabu. Jadwiga od najmłodszych lat angażowała się w działalność społeczną (harcerstwo) i artystyczną, np.szkolny teatr, do którego również pisała teksty. Dość wcześnie wyszła za mąż i urodziła córkę (1969r.)Małżeństwo nie trwało długo. W pewnym momencie (1975-78) zaangażowała się w działalność partyjną i wróżono jej wielką karierę, jednak szybko zorientowała się co do prawdziwości partyjnych haseł. Już w trzecim roku rzuciła w twarz przewodniczącemu legitymacją partyjną i zażądała usunięcia jej z Partii. Ten wyczyn przypłaciła wyrzuceniem z pracy i "wilczym biletem". W Polsce nie było dla niej pracy, wyjechała więc na kontrakt do Czechosłowacji. Nienawiść do wszystkiego co "czerwone" była w niej, w tym czasie ogromna. Kiedy wybuchł strajk przebywała akurat z córką na wakacjach w Czechosłowacji, wróciły najszybciej jak się dało i Jagoda natychmiast udała się pod historyczną Bramę nr.2 Stoczni Gdańskiej im. Lenina.
Swoją solidarnościową przygodę rozpoczęła na Strajku Sierpniowym. Dołączyła do niego z zewnątrz, nie pracowała bowiem w tym czasie w Stoczni. Bardzo chciała dołożyć "swoją małą cegiełkę" do tego dzieła, a ponieważ potrzebna była osoba biegle pisząca na maszynie, Lech Wałęsa osobiście przeprowadził ją przez bramę, a pośrednio wprowadził w to wielkie wydarzenie. Do końca strajku przebywała w Stoczni, śpiąc na krzesłach lub nie śpiąc całe noce, pisząc dokąd tylko pozwalało zmęczenie.
Przypadkiem miała swój udział w  powstaniu słynnej "Piosenki dla córki", zanosząc tekst Krzysztofa Kasprzyka Maciejowi Pietrzykowi i prosząc, aby "zrobił z niego piosenkę"...była nią tak oczarowana, że napisała swój wiersz, adresowany "Ewie-12 letniej córeczce", również znany i publikowany. Po strajku powstały dalsze wiersze upamiętniające wielkie przeżycia. Jadwiga zatrudniła się na stoczniowej stołówce, żeby być jak najbliżej tworzącej się Solidarności. Cały pozostały po pracy czas poświęcała pracy w tworzącej się redakcji "Rozwagi i Solidarności". Tak morderczy tryb życia zaowocował pogorszeniem zdrowia i pobytem w szpitalu. Po zakończeniu leczenia została przeniesiona do nowej pracy na zasadzie przesunięcia międzywydziałowego. Pracowała w redakcji z prawdziwym oddaniem, uczestnicząc w każdym, ważniejszym wydarzeniu na terenie całej Polski. Najczęściej jeździła na Śląsk i miała tam wielu przyjaciół. Ostatnim wydarzeniem w którym uczestniczyła, pełniąc obowiązki reporterskie była Komisja Krajowa NSZZ Solidarność. Wróciła z niego zmordowana nad ranem, by już po chwili snu dowiedzieć się z telewizji o wprowadzeniu Stanu Wojennego. Natychmiast przedostała się do Stoczni, "do swoich". Uczestniczyła w okupacji Stoczni i  była na barykadzie, gdy zaczęła się pacyfikacja. Jak wynika z wierszy i opowieści, na jej oczach czołg wgniótł w ziemię poznaną wcześniej dziewczynę (Hankę). Widziała jak odziały ZOMO rozbijają wszystko w drobny pył, w jej ukochanej redakcji, jak rozkradana jest również jej własność... ukryła się na stołówce, wśród koleżanek, ale zdekonspirował ją dyrektor wydziału. Wskazał ją palcem ZOMOwcom mówiąc "Panowie, ona tu nie pracuje to suka z Solidarności!" Musiała oddać fartuch i została zatrzymana, a ponieważ ciężkie przeżycia spowodowały histeryczny płacz, została brutalnie spałowana. Ociekającą krwią, przewieziono ją do "wilgotnych piwnic" Aresztu Śledczego na ul. Okopowej. Wielu wstawiało się za nią, również dyrektor Stoczni Klemens Gniech. Pomógł również fakt samotnego rodzicielstwa. Wypuszczono ją do domu, w jej urodziny 22.grudnia 1981
Była zupełnie załamana. Nieustannie płakała, odnowiły się wrzody żołądka. Na ten stan najlepszą okazała się praca konspiracyjna. Zaangażowała się w nią całym sercem. To spowodowało kolejne zatrzymanie i proces. Tym razem, na pobycie w Areszcie Śledczym się nie skończyło. Jadwiga wylądowała w więzieniu na  ul. Kurkowej. Jako "świeżą krew" w Solidarności osadzono ją z przestępczyniami, których bardzo się bała. Już nie tylko wrzody na żołądku dokuczały, ale ciężkie stany psychiczne. Dostawała na to "reladorm"w ogromnych ilościach, co sprawiało, że prawie cały czas spała i nie zawsze wiedziała co się z nią działo. Rodzina nie mogła jej poznać podczas odwiedzin, był z nią bardzo ograniczony kontakt. Po powrocie długo dochodziła do siebie. Była w bardzo złym stanie. Napisała kolejne wiersze, próbowała pomóc sobie na różne sposoby, często destrukcyjne. Reladorm wycofano wtedy z aptek, ze względu na szkodliwość - niszczył korę mózgową. Jadwiga leczyła się cały czas u neurologa. Pojawiały się kolejne choroby i schorzenia, wszystko to razem spowodowało jej przedwczesną śmierć. Umarła 10 marca 1990 roku. Pochowana jest na cmentarzu w rodzinnym Łęgowie. Na grobie widniej nazwisko Woźniak, ponieważ niedługo przed śmiercią wyszła ponownie za mąż. Pozostaje zapomniana.

Brak komentarzy: