piątek, 26 września 2014

Bez tytułu

..........................

„Niech zstąpi Duch Twój i odnowi
oblicze tej ziemi...”
Naszej ziemi. Polskiej ziemi.
Żyznej. Bogatej.
Biednej.
Splugawionej przez samozwańców
Użyźnionej krwią braci.
Łzami matek
Zaciśniętą pięścią robotnika
Utracona wolnością naszych przyjaciół
Utrudzone jest Twe serce – Ojczyzno!
Czarne chmury wiatr goni
W Twą stronę od wieków
Deptał Twą godność
Turek, Moskal, Niemiec
Ten ciężar po stokroć przytłacza
Twe serce z bólu opuchłe
Podeptali cię synowie
Co chleb jedli z Twego pola
Synowie polskiego narodu
Kainowie
A gdy brat zdeptaną głowę wznosił
By światu źródło zła pokazać
Łeb gada co nasz mózg pożera
Kraty za nimi zatrzasnął
Macie tylko ciało uwięzione
Umęczone
Duch pozostał z nami
Myśl ich jak zarzewie
Oświetla nam ciemne
Korytarze zakłamania
Na końcu korytarza
Pełnego zakrętów, niewiadomych
Orzeł powiewa w koronie chwały
Pełnym blaskiem. Jak Ewangelia.

II.
Szumią polskie drzewa
Kolorem nadziei i wiary
Ze skończy się wreszcie bezprawie
Że chleb wróci na nasze stoły
I czekolada dla dzieci
Nie będziemy musieli głodówką wymuszać
Prawa do własnego sumienia
Możecie zabrać nasze ciała
Jałowe – bez ducha
Duch będzie czuwał nad wami
I po latach nie zaznacie spokoju
Otruliście piękne morze
Zatrujcie jeszcze nasze drzewa
Powróz bez kolejki dostaniecie
Ziemia was nie przyjmie
Wybudujcie grobowce z różowego marmuru
Dajcie ogrodzenie z modrzewiowego drzewa
Automatyczne sauny
Zza ogrodzenia przyjrzyjcie się ludziom
Braciom swoim
Pół pensji płacą za jeden pokoik
Matka o świcie w kolejce staje
Po masło dla dziecka
Po mleko dla chorego syna
Którego płuca zżarła cywilizacja
Popatrzcie sobie zza różowych marmurów
Jak robotnik kurz łyka
Bo zabrakło na klimatyzację
Gdyż trzeba było łazienkę wyłożyć
Marmurem u jednego „Towarzysza”
Przypatrzcie się dobrze
To matka o szóstej rano
W mrozie grudniowym
Prowadzi płaczące dziecko do żłobka
Że matka zielona od waszej ideologii –
To nic!
To przecież robotnica
Że dziecko ma katar chroniczny
To nic!
To nie wasze dziecko
Które spi do południa
Śniadanie gosposia do łóżka poda
Kierowca starsze odwiezie do szkoły
Teczkę wniesie po schodach
Powiesi w szatni zakopiański kożuszek
Nasze dzieci maja tramwaje, autobusy
Zdrowe nogi
To nic!
Zakrywając zmarznięte uszy
Wytarta kurtką
Przytupują z zimna
Umysł będą mieć świeży.

III.

Nie zaznasz spokoju
Rodzie kainowy
Marmury ci w tym nie pomogą
Świat cię rozliczy
Tu , na tej ziemi
A w Niebie Bóg
Łzy nasze będą
Świadectwem prawdy
I wątłe ciałka naszych dzieci.

                    XI 1981

Brak komentarzy: