..........................
„Niech
zstąpi Duch Twój i odnowi
oblicze
tej ziemi...”
Naszej
ziemi. Polskiej ziemi.
Żyznej.
Bogatej.
Biednej.
Splugawionej
przez samozwańców
Użyźnionej
krwią braci.
Łzami
matek
Zaciśniętą
pięścią robotnika
Utracona
wolnością naszych przyjaciół
Utrudzone
jest Twe serce – Ojczyzno!
Czarne
chmury wiatr goni
W
Twą stronę od wieków
Deptał
Twą godność
Turek,
Moskal, Niemiec
Ten
ciężar po stokroć przytłacza
Twe
serce z bólu opuchłe
Podeptali
cię synowie
Co
chleb jedli z Twego pola
Synowie
polskiego narodu
Kainowie
A
gdy brat zdeptaną głowę wznosił
By
światu źródło zła pokazać
Łeb
gada co nasz mózg pożera
Kraty
za nimi zatrzasnął
Macie
tylko ciało uwięzione
Umęczone
Duch
pozostał z nami
Myśl
ich jak zarzewie
Oświetla
nam ciemne
Korytarze
zakłamania
Na
końcu korytarza
Pełnego
zakrętów, niewiadomych
Orzeł
powiewa w koronie chwały
Pełnym
blaskiem. Jak Ewangelia.
II.
Szumią
polskie drzewa
Kolorem
nadziei i wiary
Ze
skończy się wreszcie bezprawie
Że
chleb wróci na nasze stoły
I
czekolada dla dzieci
Nie
będziemy musieli głodówką wymuszać
Prawa
do własnego sumienia
Możecie
zabrać nasze ciała
Jałowe
– bez ducha
Duch
będzie czuwał nad wami
I
po latach nie zaznacie spokoju
Otruliście
piękne morze
Zatrujcie
jeszcze nasze drzewa
Powróz
bez kolejki dostaniecie
Ziemia
was nie przyjmie
Wybudujcie
grobowce z różowego marmuru
Dajcie
ogrodzenie z modrzewiowego drzewa
Automatyczne
sauny
Zza
ogrodzenia przyjrzyjcie się ludziom
Braciom
swoim
Pół
pensji płacą za jeden pokoik
Matka
o świcie w kolejce staje
Po masło
dla dziecka
Po
mleko dla chorego syna
Którego
płuca zżarła cywilizacja
Popatrzcie
sobie zza różowych marmurów
Jak
robotnik kurz łyka
Bo
zabrakło na klimatyzację
Gdyż
trzeba było łazienkę wyłożyć
Marmurem
u jednego „Towarzysza”
Przypatrzcie
się dobrze
To
matka o szóstej rano
W
mrozie grudniowym
Prowadzi
płaczące dziecko do żłobka
Że
matka zielona od waszej ideologii –
To
nic!
To
przecież robotnica
Że
dziecko ma katar chroniczny
To
nic!
To
nie wasze dziecko
Które
spi do południa
Śniadanie
gosposia do łóżka poda
Kierowca
starsze odwiezie do szkoły
Teczkę
wniesie po schodach
Powiesi
w szatni zakopiański kożuszek
Nasze
dzieci maja tramwaje, autobusy
Zdrowe
nogi
To
nic!
Zakrywając
zmarznięte uszy
Wytarta
kurtką
Przytupują
z zimna
Umysł
będą mieć świeży.
III.
Nie
zaznasz spokoju
Rodzie
kainowy
Marmury
ci w tym nie pomogą
Świat
cię rozliczy
Tu
, na tej ziemi
A w
Niebie Bóg
Łzy
nasze będą
Świadectwem
prawdy
I
wątłe ciałka naszych dzieci.
XI 1981
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz