Marnością nad marnościami
Pyłem zabłąkanym
W pogoni za wiatrem
Jestem przy Tobie Panie.
Sercem wpatrzona
W niebiański Twój Dom
Betlejemskiej Gwiazdy
Wypatruje pustymi
Oczodołami duszy.
Po stokroć konałam
Poznając głupotę, szaleństwo
I z martwych wstawałam
Mądrość Twą poznając.
Miłosierdzie, światło
Zdrowie przywracało
Nie ma dla Ciebie rzeczy
Niemożliwych
Ni bólu którego ukoić byś nie mógł
Oczu którym wzroku
Przywrócić nie zdołasz
Upadku co zbyt wielki
Abyś z niego dźwignął.
Przyjdź Panie, gwiazda już płonie
I pali się moje serce wytęsknione.
Przyjdź jak Łazarza wskrześ
Potrzebuję Cię – Panie z Betlejemu!
XII. 1984
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz